Thu, 20/03/2008
petshopy czy jakoś tak
Mam dwie małe sąsiadki. Weronika mieszka pode mną, a Żanetka nade mną. Weronika i Żaneta przyjaźnią się i przemieszczają z piętra pierwszego na trzecie kilkanaście razy dziennie. Za każdym razem przechodzą oczywiście obok moich drzwi i kiedy słyszą głośną muzykę, składają mi wizytę. Ale nie przechodzą ot tak soboie, po prostu, bo akurat przechodziły. Mają zawsze jakiś (słodki) pretekst. Na przyklad przepraszają, że wczoraj głośno zbiegały po schodach, albo że niechcąco trzasnęły drzwiami. Albo zapytać jak moje zdrowie. Wczoraj usłyszałam mniej więcej coś takiego: "Dzień dobry. Przyszłyśmy złożyć Pani najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się Świat Wielkiejnocy" (wyrecytowanem chórem na jednym wydechu). Miałam też okazję zapoznać się z najnowszym trendem w szkołach podstawowych: kolekcjonowaniem petshopów (lub jakoś tak). Petshopy są obrzydliwe. Ale doskonale rozumiem ich zaangażowanie. Ja sama zbierałam kiedyś notesiki, naklejki z gum Barbie i wafelków Kukuruku oraz puszki.