Mon, 21/07/2008
our day will come
Moje miasto wygląda dziś tak:
A ja tak:
Rower, tramwaj, taksa? Rower, tramwaj, taksa? Jednak taksa. Ech.. A mam takie piekne nowe opony.
Wczoraj za to niespodziewane spotkania. Najpier wpadł sąsiad Maciek, sprawdzić, czy żyję.
uwaga! w tle moja nowa lampa z Koła i sterta ciuchów do prasowania. Kiedy ja je wyprasuję? Nawet nie mogę napisac "chyba po nocach", bo po nocach robię inne rzeczy. I nie jest to spanie, niestety.
Plan Be był w Planach, owszem. Z Kateriną. Ale oprócz Kateriny przeinęło się paru znajomych. W tym kolega z rodzinnych stron. Maciek B.
- Co słychać? - A wiesz, nie chcę Ci narzekać. - No, ale przecież mnie możesz ponarzekać. Jest szansa, że znamy się od dziecka. - Tak?? No to beznadziejnie jest, stres, chujnia i w ogóle dramat straszny. - Tak, tak, rozumiem. Napijmy się piwa, to może nam przejdzie.
Syn śpi, Matka na wagarach. Ale ładna ta Matka.
Zapozuj. Zapozowałam.
Nagle, jak spod ziemi. Wyrósł przede mną mój forever crush - G. Jasny Cud S.
Więc chyba jednak NYC jesienią. Hell yeah!
I potem z MO na gmailu do rana.